Perfekcjonizm - choroba czy zaleta?
Marzena pracuje w jednej ze znanych korporacji. Marzyła o pracy, w której będzie mogła wykorzystać znajomość języków i umiejętności zarządzania zespołem. Dostała awans w ostatnim czasie. Wydawało jej się, że jest w stanie to wszystko pogodzić. Jednak okazuje się, że w jej poczuciu robi zdecydowanie za mało. Czasem czuje dla odmiany, że robi jednak zbyt dużo i jej frustracja się wylewa.
Nie może znaleźć balansu.
Nie potrafi się ani zatrzymać, ani zwolnić, ani czuć się spełniona w tym, co jest.
Na jej sytuację składa się kilka rzeczy.
Pierwsza to indywidualne czynniki osobowościowe. Druga to schematy, w których żyła, a o których więcej poniżej. Trzecia to kultura pracy, która zaprasza do pędu. Czwarta to środowisko, w którym jest i funkcjonuje.
Jej postawa jest w pracy nagradzana, gratyfikowana. Marzena dostaje awans, szef jest z niej dumny, ufa jej, powierza kolejne obowiązki jako wyraz zaufania i docenienia. Wynagradza lepiej.
Marzena nie zastanawia się, czy tego wszystkiego potrzebuje. Przyzwyczaiła się do życia w takim komforcie i trudno jest jej z tego zrezygnować.
Jednocześnie jest jej bardzo niewygodnie w miejscu, w którym jest. Nie jest nauczona rezygnacji, bo zna tylko jeden sposób na radzenie sobie z trudnościami - pracować jeszcze więcej!
Czy perfekcjonizm jest moim problemem?
Na czym polega perfekcjonizm
Marzena jeszcze może nie wiedzieć, czy to, z czym się mierzy, to perfekcjonizm, czy może zbyt duże wymagania szefa, nadmierny stres, nieradzenie sobie z taką ilością zadań.
Zwykle przypisujemy przyczynę problemów naszym objawom. Trudno nam samemu dotrzeć do przyczyny. Przejdźmy przez to po nitce do kłębka.
Perfekcjonizm to nie jest cecha, z którą się urodziliśmy. Jest kilka czynników, które wpłynęły na to, że nabyliśmy tę cechę. Są to m.in. kultura, wychowanie, krytyka, społeczeństwo, indywidualne cechy temperamentu, ale też traumatyczne doświadczenia.
Perfekcjonizm jest obszarem bardzo złożonym. Złożone i różnorodne są czynniki wpływające na jego powstawanie. Jego wpływ na dalsze życie osobiste, związkowe, czy pracę również jest bardzo rozległy.
Skąd się bierze perfekcjonizm?
Kultura gratyfikująca perfekcjonistów
Żyjemy w świecie, który pędzi i gna. Jakoś za tym światem trzeba nadążyć. W związku z tym osoba, która działa, dużo robi, jest ambitna, pracowita jest bardzo pożądanym pracownikiem, chwalonym uczniem, docenianą osobą.
Żyjemy w świecie, w którym przekonuje się nas, że wszystko można i trzeba więcej i więcej.
Trend osiągnięć, rywalizacji, wyścigu między ludźmi stał się tak silny, że zaczęliśmy to uważać za coś normalnego, pożądanego.
Perfekcjonizm a doświadczenia z dzieciństwa
Kolejnym aspektem, który wpływa na to, że mierzymy się z perfekcjonizmem, jest aspekt naszych doświadczeń z dzieciństwa.
Kiedy rodzice wywierali presję, jawną lub ukrytą, by być lepszym, czasem sami byli perfekcjonistami. Czasem z innych względów nie czuliśmy się wystarczający.
Ktoś powie, „ale moi rodzice mnie nie naciskali, ja nie czułam presji”. Nie chodzi tylko o postawę, w której ktoś jawnie nakładał na nas oczekiwania, krytykował nas, poniżał, stosował przemoc. Choć te aspekty też mają ogromne znaczenie. Zobaczmy to na przykładzie Marzeny.
Marzena i jej pozornie dobre relacje z rodzicami
Marzena uważa, że miała dobre relacje z rodzicami. Nic jej nie brakowało, żyli sobie dobrze. Matka z ojcem pracowali, czasem wracali zmęczeni, ale zawsze dbali o to, aby wszystkie najważniejsze potrzeby były zaspokojone. Jeździli na wakacje. Według Marzeny byli jak normalna rodzina.
Marzena pamięta, że zawsze była dobrą uczennicą, a mama była z niej niesłychanie dumna. Czasem się nią nawet chwaliła. Marzenie trochę to przeszkadzało, ale uważała, że przecież co w tym złego, że rodzice są dumni. Inni mogliby pozazdrościć takich rodziców.
Perfekcjonizm - co jeszcze na to wpłwa
Słyszała, jak mama opowiadała koleżankom, że Marzena jej nigdy nie zawiodła, że zawsze jest przygotowana. Chociaż czasami jak przyniosła czwórkę ze szkoły, to mama pytała, „a jak poradzili sobie inni, co dostali?”.
Marzena czuła wtedy trochę złości, ale potem uznawała, że przecież sama też nie jest zadowolona z tej czwórki, więc mama zwyczajnie się nią interesuje.
Mama Marzeny nie musiała mówić wprost, że jej córka za mało się stara. Ona sama już to czuła. Widziała, jak mama robi się ożywiona na twarzy, kiedy przynosi piątkę, kiedy coś najlepiej zrobiła w klasie, kiedy nauczyciel to właśnie ją pochwalił na wywiadówce.
Perfekcjonizm a pochwały
Mama promieniała, a i ojciec jakoś wydawał się bardziej przystępny. Przynajmniej reagował i komentował, że „to fajnie”. Na ogół był bardzo powściągliwy. Nie chodziło o to, że oni z nią nie rozmawiali, spędzali przecież razem czas, bawili się. Jednak Marzena czuła, że są szczęśliwi, kiedy jej się powodzi. Nie umiała tego nazwać, ale wiedziała, że to jest coś dla nich szczególnego.
Perfekcjonizm a krytyka
Jej ojciec bywał też impulsywny i dość często zdarzało mu się powiedzieć „zawsze wszystko zniszczysz”, „ledwo weźmiesz coś do ręki i to psujesz”. Zwłaszcza jak Marzenie wypadło coś z rąk, albo wylała wodę.
Nigdy nie rozumiała, dlaczego tata denerwuje się o takie rzeczy. Czuła się jednak nic niewarta. Przecież nie potrafiła zapanować nad tak prostą rzeczą.
Do niej nigdy nie zwracał się w taki sposób, ale słyszała, jak mówił do brata „co za kretyn, nic w życiu nie umie robić", „debil, postaraj się bardziej, bo nic w życiu nie osiągniesz".
Brat nie miał aż takich zdolności, jak ona. Jej nauka przychodziła łatwo. Jej brat był przeciętny. Przeciętny, czyli taki jak większość społeczeństwa, jednak był traktowany jako ten gorszy.
Twój dom a perfekcjonizm
Co może słyszeć perfekcjonista w dzieciństwie?
Zastanów się teraz przez chwilę, jak to było u Ciebie. Jakie komunikaty wprost słyszałeś/aś? Jakie subtelne sygnały były Ci komunikowane?
Dla przykładu, czy zdarzało Ci się często słyszeć:
- inni to potrafią, tylko Tobie ciągle coś nie wychodzi;
- po co ja tyle pieniędzy płacę za te zajęcia, skoro Ty i tak nic nie potrafisz;
- weź się w garść, bo kompletnie nie myślisz;
- a jaką dostałaś ocenę? A inni jaką?;
- Twój brat to potrafi to zrobić, jest taki zdolny;
- przecież możesz się postarać bardziej, ja wiem, że Ciebie na to stać;
- zobacz, ja miałem w szkole 4 i 5, to Ty też możesz mieć, tylko za mało w to wkładasz pracy.
Nie mówimy o jednostkowych sytuacjach, ale o powtarzającym się wzorcu.
Czasem ten przekaz bywa bardziej subtelny. Wystarczy skamieniała twarz, bez wyrazu i emocji na jakiekolwiek przeżycia dziecka. Dezaprobata na twarzy, która nie jest poparta słowem, a czasem podwójny komunikat „może Ci się przytrafić, nie martw się” - ale mina wyraża wszystko.
Wpływ dzieciństwa na dorosłe życie
Na bazie naszych wczesnych doświadczeń z rodzicami powstają schematy z dzieciństwa, które bardzo determinują nasze życiowe postawy. O tym pisałam w artykule „Niedostępność emocjonalna rodziców a dysfunkcje przenoszone na dorosłe życie".
Niektóre z nich mogłyby brzmieć tak:
- „na miłość muszę zasłużyć”,
- „wszyscy mnie opuszczają, więc muszę się bardzo starać”,
- „jak odkryją, kim jestem naprawdę, to odejdą” itd.
Oczywiście wpływ na to, jakie schematy się wykształcą, mają też nasze czynniki osobowościowe. Połączenie jednego i drugiego sprawia, że pewne rzeczy możemy czuć i doświadczać silniej.
Perfekcjonizm a trauma
Innym aspektem może być trauma, jakieś traumatyczne doświadczenie z naszego życia, które sprawiło, że musieliśmy być silni, jakoś sobie radzić, wziąć więcej odpowiedzialności na siebie niż dziecko powinno.
Takim doświadczeniem może być np. rodzic alkoholik, przemoc w rodzinie. W obliczu takich doświadczeń możemy przyjąć różne role. Duży wpływ ma postawa opiekunów, do jakiej roli nas zapraszają. Ważne też są nasze predyspozycje osobowościowe.
To trochę tłumaczy, dlaczego dzieci z tej samej rodziny, mające tych samych rodziców inaczej radzą sobie z tą samą sytuacją.
Jedna osoba zareaguje biernością, rolą ofiary, wycofaniem się z relacji. Inni mogą natomiast zareagować wejściem w nadodpowiedzialność i przesadne staranie się. Może dojść do parentyfikacji. Parentyfikacja to odwrócenie ról, kiedy to dzieci zaczynają bardziej dbać o rodziców i stają się w symboliczny sposób dla nich rodzicami.
O rolach i maskach, jakie przyjmujemy w dzieciństwie, pisałam w artykule „Maski i role przyjmowane w dzieciństwie", a w artykule „Maski i role w związku" możesz przeczytać o tym, jak te postawy wpływają na związek, a także we wpisie „Wychowywanie w domu dysfunkcyjnym, a mój związek".
Możemy też chcieć poprzez działanie kogoś chronić, zwykle siebie, ale też czasami inne osoby, np. rodzeństwo.
"Bez działania się rozpadam" - jak sobie radzimy sobie z trudem
Możemy wzrastać w nieświadomym poczuciu, że bez działania, bez aktywności się rozpadamy. I co gorsza, nie widzimy tego. Jak dodamy do tego przekazy społeczno - kulturowe i to, jak bardzo system pracy czy pracodawcy cenią osobę, która jest tak pracowita, to utwierdzimy się w przekonaniu, że przecież tak trzeba.
Co więcej, możemy zacząć mieć wyższościowe podejście do tych, którzy tak nie robią. Racjonalizujemy sobie swoją strategię jako bycie kimś lepszym.
Co działa terapeutycznie?
To nie jest tak, że w działaniu jest coś złego. Działanie czy praca może oddziaływać terapeutycznie, kiedy wpadniemy w bagno bezradności. Działania dodaje nam sprawczości.
Jednak działanie, jako jedyna strategia na życie sprawia, że nigdy (albo zbyt rzadko) nie mierzymy się z bólem, który jest pod spodem.
Czasem staje się to chroniczną strategią na unikanie bólu. Im więcej bólu w życiu, niewygodnych trudności, rozczarowań, tym więcej może być chęci działania, kontroli, wpływu, dominacji i koło się zamyka.
W pierwszych początkowych reakcjach na traumę i stres - ma to sens. Nasz układ nerwowy chroni nas w ten sposób przed bólem wewnętrznym. Wszystko byłoby w porządku, gdyby po tej pierwszej obronnej reakcji następował czas, gdzie oswajamy to, co się wydarzyło, zwracamy baczną uwagę na nasze emocje.
Krótkoterminowo pomaga nam to przetrwać, w perspektywie długoterminowej sprawia to, że się odcinamy od swoich emocji. I co gorsza, aby móc dalej się odcinać, potrzebujemy działać jeszcze mocniej, wyraźniej. Musimy więcej pracować, jeszcze bardziej kontrolować, przewidywać, zapobiegać, przygotowywać się itd.
Perfekcjonizm - jak odpuścić i się zatrzymać
No dobrze, wiemy, że posłuży nam zatrzymanie się, jednak to, co blokuje to zatrzymanie to lęk przed nim. Boimy się tego, co się wydarzy. Fala lęku związana z fantazjami o tym, co się zadzieje, jest potężna.
W skrócie - boimy się tych emocji, które są pod spodem i które w tym zatrzymaniu mogą nas zalać. Boimy się tych emocji, które nieświadomie zablokowaliśmy.
Dziś świadomie możemy nawet nie potrafić powiedzieć, jakie to są emocje. I dobrze jest rozpocząć tę drogę od zrozumienia tego, co nami kieruje. To początek zmiany. Trzeba zobaczyć, jaka motywacja wypływa z naszych działań.
Ktoś powie „ale to, co ja mam tak po prostu nic nie robić, siedzieć sobie pić kawę?".
Kolejną domeną osób z takimi schematami jest myślenie czarno - białe, czyli albo się zatracam w pracy, albo nic nie robię, nie ma nic pośrodku.
I rzeczywiście bywa tak, że ktoś się zatrzymuje i swój stan, to co się z nim dzieje przeżywa jako kolejną traumę. Bezruch, nic nierobienie przeżywa jako zagrażające, zalewające.
Na początku nie mamy z tym kontaktu, czujemy niewygodę i złość na to, ale tak właściwie pod spodem jest nasza bezradność. To z nią jest nam tak trudno i niewygodnie. To tu otwiera się miejsce, aby eksplorować dalej i głębiej.
Perfekcjonizm jak odpuszczać
Pragnę też zaznaczyć, że odczarowywanie perfekcjonizmu i uczenie się bycia pomiędzy, czyli ani w totalnej bezradności, ani w ciągłym pędzie, wymaga czasu.
Perfekcjonista z odpuszczania też chce zrobić perfekcyjną drogę. A to jest nauka przez całe dalsze życie - panowania nad schematem, który na nas wpływa. Początkowy wpływ mamy taki: jeśli jestem perfekcjonistą, chcę robić wszystko na 100% albo i lepiej. Początkowe odpuszczanie polega na tym, że zgadzam się zrobić coś na 90%.
Odpuszczanie wiąże się z lękiem, ale kiedy już przyjmiemy, że może to być przyjemne, czasem możemy obok przyjemności doświadczyć czegoś innego.
W odpuszczaniu jest miejsce na to, co przyjemne - ale tam jest też często pustka. My nie wiemy, co z tym zrobić, nie chodzi o to, że kawa na tarasie nas nie cieszy, albo spacer z psem. Chodzi o to, że zapomnieliśmy, albo nie nauczyliśmy się, jak dbać o siebie. Utraciliśmy przyjemność z robienia rzeczy dla samej przyjemności ich robienia. Przyjemność wiąże się z rozwojem i robieniem wyłącznie rzeczy rozwojowych.
A jednak zatrzymanie się i robienie drobnych rzeczy to jest moment dbania o siebie, o swój odpoczynek. Jednak jeśli ważna dla nas osoba w tym obszarze o nas nie dbała, a to my w jakimś sensie musieliśmy dbać o nią, to mamy albo wyrzuty sumienia, albo poczucie winy, że coś dla siebie robimy.
Tu rozpoczyna się proces dbania o swoje wewnętrzne dziecko, patrzenie na siebie z życzliwością, bez oceniania.
Jednym pomogą narzędzia do pracy z krytykiem wewnętrznym, ale dla innych bardziej wskazana będzie głębsza pracy ze specjalistą. Wszystkie działania są skoncentrowane na budowaniu fundamentu, którego zabrakło - opiekowania się tym wewnętrznym dzieckiem, o które może nikt (albo nie wystarczająco) wcześniej nie zadbał na poziomie przede wszystkim emocjonalnym.
Co perfekcjonista robi z wolną przestrzenią
Kiedy perfekcjonista zwalnia, zyskuje przestrzeń. Co z nią robi? Otóż wypełnia ją do granic. Uważamy, że nie można tak bezczynnie siedzieć, w związku z tym tłumaczymy to naszą osobowością, temperamentem - my po prostu musimy coś robić. Chodzimy więc na siłownię, wypełniamy kalendarz wyjazdami, spotkaniami, działaniami, rozwojem.
Często domeną takich osób jest to, że ich aktywność nawet jeśli jest związana z przyjemnością, jest też jednocześnie rozwojowa. Przyjemność, może być przyjemna, nie musi być rozwojem. Perfekcjonista robi wiele rzeczy dla rozwoju.
Chodzi na siłownie, aby mieć lepsze ciało, a nie żeby zadbać o siebie.
Stosuje dietę, bo nie może wytrzymać tego, jak wygląda, a nie dlatego, że chce lepiej się czuć, dla zdrowia, bo może się okazać, że te 5-10 kg nie robi wielkiej różnicy, kiedy będziemy w stanie odpuścić.
Perfekcjonista czyta książkę nie dlatego, że jest przyjemnie tylko przede wszystkim dlatego, że to rozwija, bo się czegoś dowie.
Perfekcjonizm a prokrastynacja
Perfekcjonista nie robi rzeczy po nic. Ale nie daj się temu zwieść. Inną odsłoną perfekcjonisty jest przedłużanie, przeciąganie, niepodejmowanie działań, brak rozwoju - nie dlatego, że nie może, nie potrafi, nie ma predyspozycji. To sposób radzenia sobie z lękiem nie przez działania, a przez zaniechanie działań.
Jedna i druga strategia ma za zadanie ochronić przed porażką, odrzuceniem.
Mamy więc dwie strategie, albo unikamy czegoś nieprzyjemnego, albo dążymy do czegoś, do rozwoju. Nie ma stanu, w którym robimy coś, bo jest to przyjemne, bez celu, bez większego sensu.
„Mam porzucić ambicję i wszystko stracić?”
W tym miejscu chce się rozprawić z argumentem wielu osób, które mówią „to co, mam być leniwy, porzucić ambicje, wszystko zaprzepaścić?".
Nie.
Chodzi o to, aby na początek przyjrzeć się dokładniej swojej motywacji do działania.
Nie każde działanie trzeba zmienić, ale jak zmieni się nasze przeżycie wewnętrzne, to dalej możemy realizować coś, np. ćwiczenia fizyczne. Ważne jest natomiast to, żeby naszą motywacją nie było zajeżdżanie się dla najwspanialszej figury świata, ale ćwiczenie dla zdrowia, przyjemności itd. W skrócie - dla siebie, w trosce o siebie.
Także jak widzisz działanie, dużo działania, ambicja, rzadko kojarzone są z trudnymi doświadczenia, z jakąś traumą, bo kulturowo jest to coś pożądanego, co kojarzy się ze sprawczością, a co za tym idzie z nagrodą, byciem ważnym.
Nieustanna pułapka perfekcjonisty
I za tym brakiem bycia ważnym w przeszłości jesteśmy w stanie tak się rozpędzić w działaniu, że każda pochwała, gratyfikacja, awans, kolejna propozycja tak łechcze nasze ego, tak chcemy coś pokazać światu, że wybieramy to, nie zważając na koszty, jakie ponosimy.
Robimy to nie dla siebie, ale dla chwilowego poczucia bycia ważnym, podziwianym, mądrym, dla oceny innych, czasem dla ego.
A dojrzałość polega na tym, że nie jesteśmy niewolnikami tych aspektów, możemy decydować inaczej, bo nasze poczucie własnej wartości ma wypływać z nas, z naszego wnętrza.
Inaczej to przepis na depresję, na bycia ciągle sfrustrowanym i wkurzonym, na konfliktowe związki, które ciągle mogą być niewystarczające, na kastrowanie partnera, na wypalenie zawodowe itd.
Perfekcjonizm wada, czy zaleta?
Każda rzecz może mieć swój plusy i minuty. Na przykład bycie upartym może pomagać nam dążyć do realizacji celów, ale w relacjach może nam utrudniać dogadywanie się.
Warto przyglądać się danemu aspektowi nie pod kątem kategoryzacji - całkowicie dobry, albo całkowicie zły. Warto sprawdzać, w jakich obszarach i jak to na nas wpływa. Kiedy i w jaki sposób nas wyniszcza. Kiedy nam pomaga, a kiedy nie wiemy, jak to właściwie z tym jest.
Podobnie jest z perfekcjonizmem. Może nas taka postawa motywować do osiągania kolejnych celów, ale możemy też biec jak chomik w kołowrotku.
Kiedy perfekcjonizm staje się poważnym problemem?
- Trudno nam odnaleźć spokój i się zatrzymać.
- Kiedy nasza frustracja wylewa się na innych.
- Kiedy wszystko musimy mieć pod kontrolą.
- Ciągle męczy nas poczucie, że coś jest niewystarczające, że mogliśmy się bardziej postarać.
- Na wakacjach trudno jest nam się zrelaksować.
- Ciężko jest odpuścić obowiązki domowe, mimo że potrzebujemy odpocząć i mamy dość.
- Ciężko o odpoczynek i relaks nawet przez chwilę, a kiedy dajemy sobie do tego prawo, czujemy poczucie winy, albo przymus robienia czegoś.
- Trudno jest pozwolić sobie na bezczynność.
- Doświadczasz problemu ze snem.
- Zaniedbujesz posiłki i dbanie o siebie.
- I wiele innych.
Właściwie każda rzecz, która powoduje, że perfekcjonizm zaczyna nam przeszkadzać, a nie pomagać, powinna być dla nas lampką alarmową, by zatrzymać się i zastanowić. Warto wtedy sprawdzić, czy perfekcjonizm służy nam, czy my jemu.