Maski i role przyjmowane w dzieciństwie
Dziś podzielę się z Tobą różnymi aspektami, które wynosimy z dzieciństwa i są często określane, jako role, czy też maski. Uczymy się ich, by przetrwać lub zaspokoić potrzeby swoje oraz reszty rodziny.
Czasami jest to związane z tym, co ktoś z rodziny nam powiedział… Nawet gdy zdarzyło się to jeden raz, ale z jakichś przyczyn uznaliśmy to za prawdę o sobie.
Innym razem wynika z tego, co sami sobie wmawiamy w wyniku obserwacji i chęci naprawienia trudnej sytuacji w rodzinie. W tym artykule znajdziesz informacje o tym, jakie role przyjmowane są najczęściej.
Role DDA/DDD w badaniach naukowych
Zanim przejdziemy do masek i ról chciałabym Cię uspokoić. Eksperci prowadzący badania mające pomóc ustalić, czy istnieje coś takiego, jak „osobowość DDA” nie potwierdzili, że wychowanie w rodzinach dysfunkcyjnych skutkuje w dorosłości jakimkolwiek zespołem cech patologicznych, czy też chorobą psychiczną (pisał o tym m.in. dr psychologii Andrzej Margasiński w swojej książce pt. „Rodzina alkoholowa z uzależnionym w leczeniu”).
Oznacza to, że negatywne wzorce wyniesione z domu nie stygmatyzują nas na całe życie.
To nie oznacza, że bycie DDA/DDD nie niesie za sobą żadnych konsekwencji. Praktyka psychoterapeutyczna i obserwacje kliniczne pokazują, że można wyróżnić pewien zestaw zaburzeń, które – choć nie niosą za sobą konkretnej choroby – to jednak wymagają świadomego przyglądania się sobie, pewnych zmian w definiowaniu siebie (czyli realnego uwierzenia we własną wartość oraz rozpoznawania źródła własnych emocji i potrzeb).
To nie jest łatwe, bo gdy silnie wierzymy, że z nami jest coś nie tak, różne wydarzenia z naszego życia pozwalają nam to potwierdzać.
Przyjmowanie ról, o których przeczytasz dalej – jest dość powszechne, co dostrzegłam wielokrotnie w swojej pracy psychoterapeutycznej, spotykając osoby, które czasami tak silnie zaprzeczały sobie, że czasami mówiły o sobie przez pryzmat właśnie tej roli, odpowiadając na postawione w ostatnim artykule pytanie: „Kim jesteś?”, mówiąc na przykład: „Jestem ofiarą losu” (rola: Kozioł ofiarny) lub „Jestem ratunkiem dla moich bliskich” (rola: Bohater).
Schematy, które (nie) działają
Być może już wiesz, jakie cechy mogą odnajdować w sobie osoby, wychowane w dysfunkcyjnym środowisku. Przez silną wiarę w to, że tych cech zmienić nie można i wmówienie sobie, że „ja taki/taka już jestem” – w trudnych, stresujących sytuacjach, powielamy reakcje i zachowania, które są zgodne z tą wizją siebie, którą w sobie pielęgnujemy.
Lepiej, gdyby mnie nie było
Wyobraź sobie pięcioletnią Kasię, której ukochany dziadek powiedział: „Tam, gdzie jest Kasia, inne dzieci płaczą” – a ona zapamiętała tę myśl i zaczęła się wycofywać. Pielęgnowała w głowie przekonanie, że tylko jeśli jej nie ma, inni mogą czuć się dobrze.
W związku z tym w kontaktach z rówieśnikami, gdy już dochodziło do konfrontacji – zachowywała się opryskliwie, podświadomie odpychając od siebie wszystkich.
Chciała sprawić, że dla nikogo nie będzie na tyle ważna, by móc kogokolwiek zranić. Otoczenie zaczęło w pewnym momencie odbierać ją jako wyniosłą i niedostępną osobę. A ona widząc to, przekształciła w głowie słowa dziadka w przekonanie: „Nikt mnie nie lubi. Nie dziwię się temu, sama też bym siebie nie lubiła na ich miejscu.”
Widzą mnie, gdy coś zniszczę
Pomyśl o siedmioletnim Wojtku, synu mechanika, który z fascynacją obserwował od najmłodszych lat pracę ojca. Nie był dopuszczany do warsztatu, ale widział, jak jego tata naprawia zepsute maszyny.
Pewnego dnia ten Wojtek znalazł w kuchni mikser i postanowił, że sprawdzi jego działanie. Wziął śrubokręt z szafki ojca i rozkręcił ten sprzęt. Zanim zdążył zająć się składaniem – do kuchni weszła matka i powiedziała: „Wojtek, Ty zawsze wszystko psujesz”.
Słowa te uderzyły go mocno i trafiły do zbioru myśli, które miał na swój temat. Działo się to na poziomie podświadomym, ale w przyszłości kilka razy zdarzyło się, że np. uruchomiona przez chłopca mikrofala nagle przestała działać, w rowerze naciągnął się łańcuch i bez naprawy nie udało się na nim jeździć, a otrzymany pod choinkę sterowany samochodzik – był uszkodzony i gdy chłopiec pierwszy raz spróbował się nim bawić, autko wcale nie chciało jeździć, dopóki nie zajął się nim tata.
Wojtek przyjął do wiadomości, że niezależnie od własnych chęci – zawsze wszystko popsuje, więc może robić to też specjalnie. I tak nikt się nie zorientuje. Niszczenie ma też moc sprawczą, jak umiejętności naprawiania, które Wojtek tak podziwiał w swoim ojcu. A ojciec za każdym razem, gdy syn coś znów zepsuł – poświęcał mu uwagę i naprawiał.
Przyjmowanie ról nie musi wynikać z dysfunkcji
Opisane sytuacje pokazują, że negatywne przekonania na swój temat mogą brać się z różnych źródeł, niekoniecznie będąc związane z dysfunkcją w rodzinnym domu.
Wspomniana Kasia z pewnością wykształciłaby w sobie podobne przekonania, gdyby np. jeden z rodziców po alkoholu zawsze na nią krzyczał, a Wojtek mógłby zacząć chcieć siać zniszczenie np. gdyby rodzice w kłótni rzucali talerzami, a rozbicie naczynia przywracało spokój i wyładowywało ich napięcie.
Każdy ma jakiś schemat, każdy ma jakiś sposób bycia, rozumienia, jakieś wartości, przekonania. Chcąc nie chcąc przyjmujemy role, które gwarantują przetrwanie w rodzinie, w której się wychowujemy, a później w otoczeniu, w którym przychodzi nam żyć.
Rodzina jest systemem
Każda osoba w rodzinie naturalnie przyjmuje pewną rolę. Niektóre z nich są nam przypisane z definicji, jak rola matki, ojca, brata, córki itd.
Każda z tych ról niesie za sobą pewne konsekwencje – utrwalane czasami przekonaniem, że np. sprzątanie to kwestia kobieca, a naprawianie cieknącego kranu – męska. Czasami np. syn ma pozwolenie na długie spędzanie czasu poza domem, a córkę zachęca się do tego, by dbała o dom i raczej czytała książki, niż spędzała czas na imprezach.
Wiele rzeczy przejmujemy też przez obserwację, chcąc po prostu być tacy, jak rodzice lub się odcinając od tego, jacy oni są. Niektóre schematy są nam przekazywane w zabawie, inne w obliczu stresujących sytuacji i reakcji na nie, a jeszcze inne – w codziennej rutynie, której towarzyszą neutralne uczucia.
Najsilniej jednak wpływa na nas to, co wyjątkowe i związane z silnymi emocjami.
Naturalne role w każdej rodzinie mogą przejawiać się w różny sposób
Dla jednych ojciec to ten, który dużo pracuje, dla innych – ten, który wiecznie siedzi w domu i rozbija innym codzienność.
Matka może być ostoją spokoju, ale też może kojarzyć się ze strachem, bo jej powrót do domu zwiastuje krzyk i pretensje wobec np. niepościelonego łóżka czy ogólnego bałaganu.
Córka może być oczkiem w głowie rodziców i księżniczką, a w innych wypadkach – bywa osobą, od której oczekuje się wypełniania wielu obowiązków – czasem stawiając jej w tym względzie wyższe wymagania niż wobec synów. Role DDA/DDD
Podobnie syn – może być ulubieńcem i wychuchanym księciem, a w innym domu może być obrońcą lub kimś, kto ma zdjąć z rodziców pewien ciężar codziennego życia (np. zrobić zakupy, ugotować obiad czy posprzątać).
Rodzina jako całość
W myśl rozumienia systemowego rozumienia rodziny jako całości ważną kwestią jest zaznaczenie, że jedna osoba wpływa na drugą. Są jak naczynia połączone. Jeśli jedno się zmienia, zmienia się cała reszta.
Choć ważne też, by zaznaczyć, że rodzina i cały system dąży do równowagi. I zwykle tę równowagę osiąga – choć często pewnym kosztem emocjonalnym dla poszczególnych członków rodziny.
Nawet, jednak jeśli system przynosi wiele trudnych doświadczeń dla jego członków, to jednak wartością dla systemu jest to, że jest stabilny, taki jaki jest. Zmiana powoduje zmianę i często w rodzinie lęk przed taką zmianą sprawia, że siły działają jeszcze mocniej.
Kiedy więc jedna osoba zaczyna np. chodzić na terapię, reszta rodziny nieświadomie może jeszcze silniej prezentować zachowania, które są trudne i miałyby sprawić, aby tej zmiany nie było. To nieświadome i podłożem jest lęk, że jak nadejdzie zmiana, to rodzina się nie utrzyma.
Zmiana systemu – świadoma i nieświadoma
Zmiana jednostki i zmiana systemu działa w dwie strony. Dotyczy zarówno osoby, która wkłada w nią dużo wysiłku, jak i wszystkich innych domowników, którzy przyzwyczajają się z czasem do nowej rzeczywistości.
Jeśli więc np. jedna osoba udaje się na terapię i przechodzi wewnętrzną przemianę, to nie wpływa tylko na nią. Cały system musi się do tego przystosować. Bo taka osoba po terapii może nagle stawiać granice, których wcześniej nie stawiała – co przyczynia się na pewnym etapie do konfliktów. Może też stać się spokojniejsza, choć wcześniej była raptusem – i zaskakiwać swoją postawą bliskich, którzy przyglądając się jej, nie mogą uwierzyć, że tym razem nie krzyczy.
Przez pewien czas rodzina może wciąż spodziewać się ataków ze strony takiej osoby, która przeszła przemianę – nie wierząc trochę w to, że jakaś zmiana jest stała. Wciąż są gotowi, by reagować na to, co negatywne i nie mają przekonania typu:
„Ok, teraz nic nam z jego/jej strony nie zagraża, bo się zmienił(a)”
Każda zmiana wymaga czasu. Te nieświadome są obecne często w kryzysie, który niejako zmusza członków rodziny do poszukiwania dla siebie nowych ról. Kryzysem może być wszystko. Zarówno alkohol, jak również śmierć bliskiej osoby, opuszczenie domu rodzinnego, któregoś z rodziców, rozwód, niedojrzałość rodzica, nadopiekuńczość, nadużycie seksualne, przemoc, chwiejny system zasad i wartości w domu, odrzucenie przez opiekunów itd.
Przyjmowanie określonych ról w rodzinie jest potrzebne po to, by cały system mógł funkcjonować
Oznacza to, że nikt nie mówi sobie:
“Ok, teraz stanę się matką dla swojej matki”.
To dzieje się cichutko, powolutku, niepostrzeżenie. Nie zauważamy, kiedy zwykłe, zdrowe próby naśladowania rodziców – przechodzą w coś szkodliwego. Skutki zauważamy dopiero po pewnym czasie, często, gdy rola jest utrwalona, a jej zmiana znów wymaga wysiłku od całej rodziny.
Parentyfikacja, czyli gdy dziecko przyjmuje rolę rodzica
Dość powszechnym schematem jest delegowanie obowiązków rodziców na swoje dzieci. Czasami zaczyna się to niewinnie i polega na tym, by podzielić sprawy domowe tak, by wszyscy członkowie mieli swój udział w funkcjonowaniu całego gospodarstwa. W efekcie jednak może dochodzić do tego, że rodzice – mniej lub bardziej świadomie – zaczynają wymagać od swoich dzieci, by zastąpiły ich w kluczowych dla domu kwestiach.
Parentyfikacja bardzo często dzieje się, gdy matka jest niedojrzała, zmaga się ze swoimi trudnościami, a ojciec jest niedostępny, nieobecny. Trudno wtedy wytworzyć własne stabilne poczucie tożsamości.
Czasami jest to wyrażane wprost. Bywa, że zmęczona matka po powrocie do domu, zachwycona tym, że jej mała córeczka lub synek przygotował(a) obiad czy upiekł(a) ciastka – mówi:
„No pięknie sobie poradziłaś/poradziłeś. Od dziś ty jesteś gospodynią/gospodarzem tego domu. Ja idę na urlop.”
I dziecko – słysząc te słowa, przyjmuje je jako poważną deklarację, zaczynając czuć na sobie obowiązek, by dbać o wszystko w domu. Stara się więc zastępować matkę w tym, by zapewnić wszystkim ciepły dom.
Dlaczego tak się dzieje?
Czasem widząc, że matka sobie z tym po prostu nie poradziła. Czasem chcąc słyszeć kolejne pochwały. A innym razem – po prostu po to, by zdjąć z matki ciężar i dać jej jakieś możliwości. Oczywiście – wspomniane przeze mnie zachowania wcale nie muszą być przypisane matce (dbać o dom może również ojciec). A dodatkowo – wiele zależy tu od tego, jakim tonem są wypowiedziane słowa i w jakiej sytuacji znajduje się dziecko.
W innych wypadkach – gdy taka sytuacja jest jednorazowa i nie wiąże się z tym, jak matka zazwyczaj postępuje – przejęcie roli wcale nie musi wystąpić.
Innym przykładem może być sytuacja, gdy syn przejmuje rolę nieobecnego ojca, który np. gdy się pojawia – często głośno wyraża pretensje wobec matki, a dzieci przyglądają się temu i wyciągają własne wnioski.
Pod nieobecność ojca – syn albo córka – może wejść w rolę ojca i starać się „ustawiać” zachowania matki tak, by wypełniała jego/jej potrzeby. Gdy matka jest osobą o niskiej świadomości siebie i przyjmującą wszystkie słowa otoczenia za fakt – może to prowadzić do wielu trudnych zjawisk.
Role, które nas bolą
Wyobraź sobie sytuację, w której rodzinę odwiedza grupa znajomych. Wszyscy mają pójść razem na spacer, ale „rozsądny” rodzic zauważa, że po tym spacerze każdy będzie głodny, więc dobrze by było, gdyby jedna osoba została w domu i przygotowała posiłek. Rzuca mimochodem, że jedno z dzieci mogłoby się tym zająć.
Przed szereg wychodzi taki bohater i choć bardzo chciałoby pójść ze wszystkimi – posłusznie wypełnia zadanie. Czasami robi to, sprawiając wrażenie, że uszczęśliwia je to, że mogło pomóc.
Tego dnia podczas spaceru dzieje się coś na tyle fantastycznego, że wspomnienie z tej przechadzki, często przewija się w rozmowach domowników. W dziecku, które zostało w domu – rozwija się frustracja, że nie mogło przeżyć tego, co wszyscy.
Gdy dorośleje, ma w sobie rozwinięte poczucie krzywdy, że w danej sytuacji zostało pominięte, choć tak naprawdę samo zdecydowało, że spełni prośbę, która nawet nie była wypowiedziana konkretnie w jego stronę.
Dziecko w powyższej sytuacji, w pewnym sensie przyjęło na siebie rolę rodziców, którzy mogli przecież – zamiast pozwalać na to, zaprosić wszystkich do restauracji, zamówić gotowy posiłek lub przygotować się wcześniej – i mieć możliwość szybkiego przygotowania potrawy. Dziecko nie miało takich alternatyw – czuło się postawione wobec faktu, któremu trzeba zaradzić.
Włożyło więc maskę bohatera i zadziałało – zyskując przy tym może potencjalną pochwałę, która wcale nie musiała się później pojawić.
Maski nakładane w rodzinie dysfunkcyjnej
Naturalne role wynikające z samego tylko faktu przynależności do rodziny są wyrażane w różny sposób. Aby nie mieszały się nam one z tymi dysfunkcyjnymi – przyjmijmy, że w rodzinie dysfunkcyjnej nakładane są określone maski. Możliwe, że znajdziesz wśród nich takie, które czasami zakładasz.
Określiłam je tu jako maski, dlatego, że często świadomie przykrywamy nimi siebie. Zasłaniamy prawdziwe emocje, uśmiechając się lub uciekając wzrokiem – tak, by nikt nie domyślił się tego, co się w nas w związku z nimi kryje.
Maski, które w rodzinach dysfunkcyjnych występują najczęściej to:
- Bohater
- Kozioł ofiarny
- Maskotka
- Niewidzialne dziecko
Często ich nakładanie wynika z próby przystosowania się do sytuacji, w której rodzice – poza rolami rodzinnymi – weszli też w te, które stanowią źródło dysfunkcji. Jedno stało się uzależnionym, a drugie współuzależnionym. I nie chodzi tu tylko o nałożenie na codzienność funkcjonowania wokół alkoholu lub innych używek.
Czasami rodzic może być uzależniony od gier komputerowych, imprezowania, wydawania pieniędzy lub pracy. Czasami jest też tak, że jedno z rodziców uzależnia się od drugiego w niezdrowy sposób (np. mimo niezaprzeczalnych różnic charakteru, ze względu na strach przed nową rzeczywistością finansową – tkwi w relacji, która go niszczy).
Niezależnie od tego, co tym uzależnieniem będzie – inni członkowie rodziny nie mogąc spełnić swoich potrzeb, a chcąc wspierać równowagę w systemie – żyją ukryci za swoimi maskami.
Realizowanie tych ról staje się głównym problemem z przystosowaniem się do życia i do tworzenia satysfakcjonujących relacji. Wiele też zależy od czynników osobowościowych, a także uzyskanego w toku życia wsparcia społecznego.
Czym charakteryzuje się każda rola? Co czuje osoba pełniąca daną rolę, jakimi przekazami się kieruje, jak prezentuje się na zewnątrz? Zapraszam do dalszego czytania.
BOHATER
Bohater pełni w rodzinie funkcję dorosłego. Jego misją jest dostarczanie rodzinie poczucia własnej wartości, dumy i nadziei. Nawet nieproszony – bierze na siebie obowiązki rodziców, często pełni też rolę mediatora np. między rodzicami, a wobec rodzeństwa przyjmuje rolę opiekuna. Potrafi zupełnie poświęcić się na rzecz innych, kosztem rezygnacji z siebie.
Przez osoby spoza rodziny jest często postrzegany jako „złote dziecko”. Często inni zazdroszczą go rodzicom, często go chwaląc i podziwiając.
Jakie przekazy wmawia sobie bohater?
Postawą bohatera jest przekonanie w stylu: “Nie mogę sprawiać kłopotów rodzinie”. Wyraża chęć do tego, by wszystkimi się zaopiekować, a dodatkowo – w obliczu różnych konfliktów i trudności – stara się spajać rodzinę. Ma przekonanie, że nie może popełniać błędów i innym daje jasno do zrozumienia, że sam sobie daje radę i nie pozwala sobie na to, by prosić innych o pomoc.
Przekazy te wyraża często poprzez wychodzenie przed szereg, gdy tylko pojawi się problem. Wyobraź sobie rodzinę, w której ojciec – biznesmen – robi zbiórkę gromadki swoich dzieci, by ustalić, które z nich zabrało z jego szafki ważny dokument, którego mężczyzna po prostu nie może znaleźć. Ustawia więc swoje pociechy w szeregu, pod ścianą i urządza przesłuchanie. W pewnym momencie mówi:
„Nie tak was wychowałem. Myślałem, że macie cywilną odwagę, choćby na tyle, by się przyznać. Proszę więc o zgłoszenie winowajcy, żadnej kary nie będzie, ale dopóki nikt się nie przyzna – będziecie tu stać.”
Po chwili zgłasza się bohater, mówiąc: „To ja zabrałem. Niestety, nie do odzyskania, bo pociąłem i zjadłem ten papier.”
Ojciec – mimo zapowiedzi postanawia ukarać dziecko. Później – znajduje cały dokument w swojej teczce. Czuje się źle, ale nie mówi o tym nikomu. Bohater postanawia, że w przypadku kolejnych zbiórek zawsze weźmie winę na siebie. Uznaje nawet, że w ten sposób ratuje innych.
Jak czuje się bohater?
Bohater przez chwilę po zdarzeniu, w którym uratował innych z opresji, może czuć dumę i radość. Często towarzyszy temu też poczucie winy, że np. sam nie wpadł na to, by się przyznać i całe rodzeństwo musiało stać przez jakiś czas przed rozgniewanym ojcem. Jednak pod spodem czuje się skrzywdzony, samotny i bezwartościowy. Uznaje, że inni, a nie on – zasługują na spokój. Czasami odzywa się w nim złość i strach, bo choć zdarza mu się kłamać, by uratować sytuację – wie, że każde kłamstwo może wyjść na jaw.
Bohater nie zawsze posuwa się do kłamstwa, ale zawsze rozwija w sobie umiejętności pozwalające na to, by inni nie musieli cierpieć. W głębi serca jest nieszczęśliwy, czasami ma poczucie niesprawiedliwości, że to jemu przyszło pełnić tę rolę. Jednak na zewnątrz pokazuje się z zupełnie innej strony.
Co bohater pokazuje światu?
Na zewnątrz bohater pokazuje, że jest samowystarczalny i dojrzały. Gdy tylko ma szansę wziąć za coś odpowiedzialność – robi to z ochotą. Jest skoncentrowany na osiągnięciu swoich celów, a równocześnie niezadowolony z siebie. Do wszystkich zadań podchodzi ambitnie i zawsze jest zdolny do poświęceń.
Ludzie lubią bohatera, bo dba o innych. Gdy tylko może być wsparciem, rzuca wszystko i rusza na pomoc. Jest racjonalny i często bardzo poukładany, choć gdy zadań z zewnątrz jest zbyt wiele i go przytłaczają – w jego życiu może dojść do chaosu. Wiecznie dąży do doskonałości, którą chce zdobyć pozostając niezależnym. Dużo wymaga od siebie, a swojej złości nie wyraża wprost, choć czasami jest ona dostrzegalna.
KOZIOŁ OFIARNY
Kozioł ofiarny odwraca uwagę rodziny od realnych problemów. Pozwala wyładowywać innym napięcie na sobie. Często eksponuje swoje problemy. Nie przykłada się do nauki i w wielu przypadkach buntuje się, nie chcąc przystać na określone normy zachowania. Wchodzi w toksyczne kontakty z rówieśnikami i często ma kontakt z używkami.
Równocześnie – wini się za wszystko, co negatywne w rodzinie. Inni członkowie w wielu przypadkach też obciążają go odpowiedzialnością za to, co negatywne w ich życiu.
Jakie przekazy wmawia sobie kozioł ofiarny?
Kozioł ofiarny często uznaje, że na niczym mu nie zależy. Może też wyrażać postawę: „jeszcze wam pokażę” – przesuwając w przyszłość czas, w którym inni dostrzegą w nim wartość lub zachowując się tak, by innym było z jego powodu przykro. Chce bowiem wywoływać jakieś emocje u innych, ale stara się pokazywać, że mu na tym nie zależy.
Mówi: „nic nie czuję” oraz „nie dam się”. Czasami nawet radykalnie stwierdza: „nie chcę mieć z wami nic wspólnego”, by potem trwać w odseparowaniu od rodziny i przeżywając, że został odrzucony. Zaprzecza zaufaniu wobec bliskich i często oświadcza, że woli ufać innym. Ma silną potrzebę, podobnie do bohatera – by od nikogo nie zależeń.
Często mówi też słowa typu: „Ja do was nie należę” lub „Nie potrzebuję nikogo”. Zgłasza też pretensje typu: „nigdy was nie zadowolę” oraz uznaje, że nie warto się starać, bo i tak do niczego dobrego to nie prowadzi.
Kozła ofiarnego w przypadku wspomnianej wyżej sytuacji z ojcem, który robi zbiórkę, by odnaleźć ważny dokument – reprezentowałoby dziecko, które podczas „przesłuchania” najczęściej przykłuwa wzrok rodzica i reszty dzieci. Wszyscy w otoczeniu, gdy pojawia się problem – mają wrażenie, że to właśnie ten kozioł ofiarny zawinił, a bohater, który się zgłasza – chce chronić przede wszystkim jego, czasami mając pretensje właśnie wobec tego członka rodziny, że to on poniósł karę.
Kozioł ofiarny stojąc przed ojcem, czasami patrzy mu prosto w twarz, wypowiadając wzrokiem stwierdzenia typu: „No, wskaż mnie. Powiedz, że myślisz, że to ja jestem winny”. Może nawet insynuować, że kara, która spotkała wszystkich (czyli stanie pod ścianą dopóki ktoś się nie przyzna) – jest tak naprawdę skierowana głównie w jego stronę i to on najbardziej cierpi.
Jak czuje się kozioł ofiarny?
Kozioł ofiarny ma silne poczucie krzywdy. Odczuwa lęk przed wszystkimi i stara się, by jak najszybciej uznano go za ofiarę, by konkretny kryzys mógł się zakończyć. Czuje silną złość, którą często wyraża na zewnątrz poprzez opryskliwe odzywki. Ma silne poczucie niesprawiedliwości i odrzucenia, a głęboko w sobie tłumi samotność.
Co kozioł ofiarny pokazuje światu?
W odbiorze kozioł ofiarny jest nieodpowiedzialny i problemowy. Uznaje się go za trudne dziecko. Często zachowuje się bezczelnie i niekulturalnie, chcąc potwierdzić, że na niczym mu nie zależy. Bojkotuje swoje możliwości i dlatego inni widzą w nim kogoś, kto niczego w życiu nie osiągnie. Przez wieczne problemy chce być zawsze w centrum uwagi. Gdy inni na niego nie patrzą, zawsze musi coś zrobić, by go zauważyli.
MASKOTKA (BŁAZEN)
Maskotka przyjmuje postawę osoby odpowiedzialnej za nastrój rodziny. Często rozładowuje napięcie śmiechem, zabawą, żartami i wygłupami. Działa tak, by być lekarstwem na domowe trudy i skupia na sobie uwagę. Przez innych nie jest traktowana poważnie, a jego zdanie rzadko jest brane pod uwagę.
Inni widzą w niej osobę niedojrzałą, w związku z czym często pomijają ją w decyzjach. Maskotka czuje się niepotrzebna, gdy wszyscy mają dobry nastrój i nie trzeba go poprawiać.
Jakie przekazy wmawia sobie maskotka?
Maskotka uważa, że jest lubiana tylko wówczas, gdy jest zabawna. Uznaje, że zawsze lepiej śmiać się niż płakać i w związku z tym odrzuca od siebie wszystko, co mogłoby być związane ze smutkiem – czasami z tego żartując. Myśli, że jego poważnej wersji nikt nie polubi. Ma też wrażenie, że jest widziana tylko wtedy, gdy zrobi coś zabawnego.
Ma przekonanie, że jest odpowiedzialna i ze wszystkim może sobie poradzić. Przejmuje w związku z tym na siebie negatywne emocje. Uważa, że jej zadaniem jest zadowalanie innych i dawanie im przyjemności.
Gdyby maskotka była jednym z dzieci stojących w przedstawionej wyżej sytuacji przy ścianie, a ojcu wymknęłoby się w gniewie słowo typu: „Cholera Jasna” – maskotka próbowałaby rozbroić sytuację, odpowiadając: „Tak, słucham?” – jak gdyby pokazując, że ojciec zwrócił się do niej jej imieniem, żeby absurdem przywołać w ojcu dobre emocje.
Mogłaby też rzucić coś zabawnego dotyczącego zagubionych dokumentów lub bawić się z dzieckiem stojącym obok niego w grę typu: „kto silniej ściśnie dłoń”, łapiąc go za rękę. W momencie, gdy bohater się przyznaje – maskotka rzuciłaby pewnie jakieś słowa dodające otuchy, np. nawiązując do tego, że ojciec obiecał, że nikogo nie będzie karał.
Jak czuje się maskotka?
Maskotka w głębi serca – podobnie do pozostałych osób nakładających maski – czuje się samotna. Smutek, na którego wyrażanie nie pozwala sobie w żadnej sytuacji, zwykle gorzko tkwi gdzieś w środku, nie pozwalając maskotce na odczuwanie pełnej radości. Dodatkowo ciągle jest w napięciu i strachu, że nie podoła jakiejś sytuacji i przez to innym będzie przykro.
Co maskotka pokazuje światu?
Inni widzą w maskotce czarującą, uroczą i zabawną osobę. Równocześnie uznają ją za niedojrzałą i nadpobudliwą. Czasami wydaje im się, że maskotka rzuca wciąż niestosowne żarty i robi „dziwne” rzeczy, by tylko zwrócić na siebie uwagę. W porównaniu do wcześniej przedstawionych masek – dążenie do przyciągania uwagi wydaje się innym być tu najsilniejsze.
NIEWIDZIALNE DZIECKO
Niewidzialne dziecko zachowuje się tak, jakby go nie było. Zwykle milczy i chowa się gdzieś, by nie sprawiać kłopotów. Unika sytuacji, w których byłoby zmuszone zgłosić głośno swoje potrzeby. Potrafi idealnie zająć się sobą, nie angażując innych. Przez to, że przez większość czasu zajmuje się sobą, nie sprawia kłopotów.
Dzieci, które przyjmują tę maskę, są nieśmiałe, wycofane i mają trudności w nawiązywaniu relacji z rówieśnikami. W przeciwieństwie do pozostałych, wspomnianych wyżej masek – w tym przypadku występuje silne unikanie zwracania na siebie uwagi, a jej przyciągnięcie wzbudza w niewidzialnym dziecku lęk i strach.
Jakie przekazy wmawia sobie niewidzialne dziecko?
Niewidzialne dziecko uważa, że nikogo nie interesuje to, że istnieje. Sądzi, że naturalnie nikt go nie widzi, bo nie jest niczego wart. Uważa, że może mieć kontrolę tylko nad sobą, więc unika wręcz interakcji z innymi.
W przedstawionym przykładzie, z ojcem ustawiającym gromadkę dzieci pod ścianą, niewidzialne dziecko będzie tym, które przetrwa całą zbiórkę w ciszy i z opuszczonym wzrokiem. Całą sytuację będzie starało się przeżyć jak najszybciej i jak najmniej boleśnie. Zatopi się przy tym w swoich myślach i będzie się starało, aby wzrok ojca nie skupił na nim uwagi. Możliwe nawet, że wyłączy się do tego stopnia, że wcale nie zauważy, gdy akcja z przesłuchaniem się skończy.
Jak czuje się niewidzialne dziecko?
Niewidzialne dziecko – podobnie jak wszystkie inne osoby przybierające swoje maski – czuje się samotne. Ma silniejsze od innych poczucie alienacji, nie angażuje się bowiem w to, co przeżywają inni. Czuje się niepotrzebne i skrzywdzone, a dodatkowo złości się na to, że jego rolą – jak sądzi – jest właśnie bycie niezauważonym. Chciałoby coś znaczyć, ale czuje, że nigdy nie będzie mu to dane, więc woli się wycofać.
Co niewidzialne dziecko pokazuje światu?
W oczach innych niewidzialne dziecko wydaje się być nieśmiałe i samodzielne. Wszyscy uważają, że nie trzeba się na nim skupiać, bo doskonale sobie radzi. Członkowie rodziny uznają, że jest to po prostu typ samotnika, który nie potrzebuje ludzi. Ma niewiele relacji z innymi i zwykle nie zwraca na siebie uwagi. Jest tajemnicze i żyje w świecie własnych fantazji.
A jaka jest Twoja maska?
Powyższe maski czy role są tylko przykładami. Możliwe, że któraś z nich do Ciebie pasuje, a możliwe też, że masz własną. Zastanów się, jaką maskę zdarza Ci się zakładać najczęściej? W jaki sposób ukrywasz swoje emocje przed innymi? Może przed trudną rozmową uciekasz w płacz albo wynajdujesz sobie milion spraw do zrobienia i pokazujesz wszystkim, że bardzo ważne jest to, co robisz, więc w tym momencie nie można Ci przeszkadzać?
Jeśli uznasz, że Twoja maska nie została tu opisana – koniecznie napisz o tym w komentarzu. Możliwe, że ktoś, kto ma trudności w zaglądaniem do swojego wnętrza i rozumieniem schematów – zainspiruje się tym, co napiszesz. Może ułatwisz mu w ten sposób wędrówkę do odnalezienia siebie i satysfakcji w życiu.
W sklepie dostępny jest mój e-book „Jak się poskładać po trudnym dzieciństwie i zbudować szczęśliwą relację”, z którego dowiesz się, jak w czterech krokach zacząć składać swoje życie. Jeżeli więc masz problemy z budowaniem relacji z innymi osobami, uważasz swoje dzieciństwo za przykre lub ciężko Ci wybaczyć rodzicom — mój interaktywny e-book pomoże Ci przejść przez proces samoterapii. I choć nie może ona zastąpić wizyty w gabinecie, da Ci wskazówki „jak się poskładać”.
Jeżeli czujesz chęć i gotowość, by stawić czoła przeszłości i przestać ponosić wciąż te same koszty zapraszam Cię do zapoznania się z ofertą TUTAJ.