Wychowywanie w domu dysfunkcyjnym a mój związek

Wychowywanie w domu dysfunkcyjnym, a mój związek

Autor: Marita Woźny
Opublikowany:  8 marca 2021
Data ostatniej aktualizacji:  10 listopada 2023

Z czym wiązało się wychowywanie w dysfunkcyjnym domu, gdzie pojawiał się alkohol, przemoc fizyczna, psychiczna, niedostępność emocjonalna albo nadopiekuńczość?

Tworząc związek, czasem nie zdajemy sobie sprawy, jak wielkie znaczenie mają nasze wcześniejsze doświadczenia, które teraz determinują naszą relację, choćby np. komunikację, bliskość, seksualność, rozwiązywanie konfliktów, wychowywanie dzieci…

A mogłabym tak wymieniać tych sfer jeszcze wiele.

Dom = niewiadoma

Dom, w którym wychowywało się takie dziecko, był pełen niewiadomych. Trudno było przewidzieć, co się wydarzy, co za chwilę nastanie. I oprócz lęku i przerażenia dzieci te skrywały wszystkie emocje – zarówno te złe, jak i dobre.

Nie nauczyły się przez to wyrażać gniewu, rozczarowania, czasem odrazy, ale też maskowały często rozbawienie, zaskoczenie czy też dumę z własnych sukcesów np. na polu szkolnym.

W domu nie było na tyle bezpiecznie, aby mówić o emocjach. Ale przecież one nie wyparowały. Szczególnie te trudne, nieprzepracowane. Co więc się z nimi działo? Obróciliśmy je przeciwko sobie.

ZAMIAST:

  1. móc rozmawiać o przeraźliwym strachu, mówić „boję się” i uznawać, że „mam prawo się bać”
  2. móc powiedzieć o złości np. „złości mnie to, co robicie”, „złości mnie, że wybierasz wódkę zamiast mnie”
  3. móc powiedzieć o lęku
  4. beztrosko się bawić

 

WYKSZTAŁCILIŚMY W SOBIE:

  1. mechanizm „poradzę sobie”, „jestem silna”, „muszę wszystko kontrolować”
  2. poczucie, że to ze mną coś jest nie tak, smutek i strach o pijącego rodzica, lęk, nieustanny lęk, że za chwilę coś się wydarzy
  3. natrętne krytyczne myśli, kompulsywne zachowania, działanie, które ratuje nas przed uczuciem lęku
  4. patologiczne poczucie winy i chęć zadowolenia wszystkich, by zasłużyć na miłość

Jak dzieciństwo wpływa na nas?

Obwiniamy się za mechanizmy, które w nas powstały. Nie ma w nas życzliwości do siebie, by spojrzeć na to, jak radzimy sobie dzisiaj w inny sposób. Ile razy udało Ci się spojrzeć na siebie z myślą:

  • „Radzę sobie tak, bo musiałem/łam się dostosować do tego, co było w domu.”
  • „To nie moja wina.”

Nie było często wzoru, który pokazałby nam, jak sobie mamy z tym radzić. Dziś w obliczu wchodzenia w relacje tworzymy związki, na których nam zależy, ale czasem kompletnie nie wiemy, jak to zrobić, aby móc być bardziej szczęśliwym. Posługujemy się tymi wszystkimi mechanizmami i oddalamy się od siebie. Jednocześnie tęskniąc wciąż i mając nadzieję, że może uda się wreszcie być razem i być szczęśliwym.

Są dwa kroki do tego.

Pierwszy rozpoznanie rządzących nami schematów, drugi nauczenie się komunikacji innej niż była w naszym domu. Połączenie tego ma szansę dać efekt w postaci większego zrozumienia i bliskości, a co za tym idzie szczęścia.

Zaufanie, którego nie było

Jeśli w domu zaufanie było nieustannie podważane, kwestionowane, bo emocjonalna niedostępność rodzica, przemoc, czy też alkohol pojawiał się niezapowiedziany - to życie jak na tykającej bombie. Jak w takim razie ufać innym?

Jeśli doświadczyliśmy:
podważania zaufania

To w związku:
trudno jest zaufać, sprawdzam druga osobę, nie wierzę w jej intencje lub je podważam. Ciągle czuję się niepewnie, ciągle chcę deklaracji miłości, która może być męcząca.

Jeśli nauczę się, że wszystko to, co dzieje się w związku, wynika z tego, co doświadczyliśmy w dzieciństwie, to mogę przestać w związku mówić:

  • „Ty mnie nie kochasz”.
  • „Gdybyś mnie kochała, to (nie) robiłabyś XYZ”.
  • „Na pewno mnie zdradzasz”.
  • „Nie zależy Ci na mnie”.

Mogłabym nauczyć się mówić o sobie, wdrażać drugą osobę w historię mojego życia, by mogła rozumieć, że moje zachowania nie są atakiem, a wynikają z czegoś. Mogłabym drugą osobę odciążyć od poczucia, że w swych działaniach jest niewystarczająca lub że w ogóle to chodzi o nią, np.:

  • „Kiedy wychodzisz i dobrze bawisz się z innymi, czuję się niepewnie.”
  • „Kiedy nie ma Cię obok, boję się, że Cię stracę.”
  • „Gdy z nim rozmawiasz, czuję się zazdrosny, ale nie chcę Cię ograniczać.”
  • „Gdy się kłócimy, boję się, że Cię stracę.”

Jeśli w domu rodzinnym to ja stałam się rodzicem i nie mogłam czerpać z przywilejów bycia dzieckiem przez atmosferę i wszystko, co się w nim działo… dziś w związku trudno będzie mi cieszyć się, bawić, być spontaniczną, oddawać kontrolę,  umieć brać, prosić o pomoc o wsparcie.

Utracona dziecięca radość

Jeśli doświadczyliśmy:
utraty dziecięcej części

To w związku:
mogę być nadmiernie odpowiedzialną osobą, trudno mi będzie ufać drugiej osobie, oddawać jej kontrolę. Mogę próbować walczyć o wszystko, co wiąże się z pogłębianiem zależności, nie umieć brać, czy prosić.

Nawet w rzeczach, które będą nas denerwować, jak np. obowiązki domowe, możemy je brać na siebie, twierdząc, że nikt nie chce nam pomagać. Choć sami możemy tę pomoc nieświadomie odrzucać, mówiąc np.:

  • „Poradzę sobie sam(a).”
  • „Ja to lepiej zrobię.”
  • „Daj, u mnie dziecko się uspokoi.”
  • „To dla mnie nie jest problem.”

A jednocześnie potem czuć złość, której nie będziemy umieć wyrazić. Znów gniew będziemy odwracać ostrzem do siebie, do czasu, aż będzie go tak dużo, że wybuchnie z taką siłą, że druga strona nawet nie będzie wiedziała, o co mi chodzi. Czasem z taką siłą, że wszystko roztrząśnie się na drobne kawałki, że nie będzie czego sklejać.

Jeśli w domu bliskość była wyrażana przez napięcie, w konfliktach, to dziś mogę odcinać się od uczuć, próbować ich nie przeżywać. Kiedy więc druga osoba będzie mnie pytać „co Ci jest?” mogę odpowiedzieć, że przecież nic. Chociaż wewnątrz wszystko będzie się gotować, ale twarz niewiele musi zdradzać.

Mogę też tak pragnąć tej bliskości, że aż jej unikać i dawać drugiej osobie sygnały, że jest nieważna, niepotrzebna. Jednak za moment, gdy ona się oddali, mogę czuć, że szaleję za nią i błagać o wybaczenie. I tak możemy ten taniec kotka i myszki odtwarzać w nieskończoność.

Budowanie bliskości

Jeśli doświadczyliśmy:
braku prawdziwej bliskości

To w związku:
trudno będzie mi okazywać uczucia. Mogę bać się pokazywać, że mi zależy, trudno będzie mi oprzeć się na drugiej osobie, czerpać radość z dotyku i przytulenia. Mogę się tego bać lub nieświadomie prowokować konflikty, by bliskość mi nie zagrażała, choć pragnę jej najbardziej na świecie, mogę też uznać, że bliskość nie jest mi potrzebna.

Przystosowując się jako dzieci do życia w rodzinie alkoholowej, dysfunkcyjnej, musieliśmy podejmować określone działania. To działania, które były reakcją na to, co działo się w domu:

  • samotność,
  • wyobcowanie,
  • nadmierna kontrola,
  • nadopiekuńczość,
  • przemoc.

Dzieci te są w stanie zatracić siebie, utracić, zapomnieć o sobie po to, by chronić więź z rodzicem, bez którego nie są w stanie przeżyć. Ta więź jest nadrzędna nad wszystkim innym dla dziecka. Będzie się więc ono dostosowywać, próbować przypodobać, zachowywać się poprawnie, zgodnie z wyczytanymi oczekiwaniami rodzica. Może też być nadmiernie kontrolujące, godzić się na samotność, znosić izolację, trudne uczucia.

Po co? By zachować relację z rodzicem.

Jak sobie z tym radzić?

Wiele tych nieadaptacyjnych mechanizmów działa też dzisiaj w naszych związkach. Tylko odczarowywanie ich, zajmowania się nimi, nazywanie, rozmawianie o nich i uczenie się innego rodzaju komunikacji daje szansę na niepowielanie błędów. Bo to, co nieświadome staje się świadome, przestaje nami rządzić.

Jako Dorosłe Dzieci mamy więc bardzo trudne zadanie… uczyć się stawać wzorem dla samych siebie, wzorem, którego nie mieliśmy.

W sklepie dostępny jest mój najnowszy e-book „Jak się poskładać po trudnym dzieciństwie i zbudować szczęśliwą relację”. Dowiesz się z niego, jak w czterech krokach zacząć składać swoje życie.

Jeżeli więc masz problemy z budowaniem relacji z innymi osobami, uważasz swoje dzieciństwo za przykre lub ciężko Ci wybaczyć rodzicom — mój interaktywny e-book pomoże Ci przejść przez proces samoterapii. I choć nie może ona zastąpić wizyty w gabinecie, da Ci wskazówki „jak się poskładać”.

Jeżeli czujesz chęć i gotowość, by stawić czoła przeszłości i przestać ponosić wciąż te same koszty, zapraszam Cię do zapoznania się z ofertą TUTAJ.

Jeśli podobał Ci się ten artykuł, podziel się nim z innymi. Dziękuję 🙂
Marita Wozny - Blog Miedzy Parami
Nazywam się Marita Woźny. Jestem psychologiem i psychoterapeutą. 
Od kilkunastu lat prowadzę psychoterapię i pomagam parom w moim gabinecie we Wrocławiu. Wiedza, którą dzielę się w moich artykułach na blogu, jest oparta na skutecznej praktyce, która realnie pomogła setkom moim pacjentów. 
Jestem również autorką już ponad 40 kursów, ebooków i webinarów, które w ciągu ostatnich czterech lat pomogły skutecznie tysiącom moich Klientów, mającym problemy w związkach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Visit our FacebookVisit our InstagramVisit our YouTube channel
Copyright © 2016-2024 Między Parami sp. z o.o. Wszelkie prawa zastrzeżone!
envelope linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram